Willow Bay w Los Angeles, 2014 r.
INSPIRACJE: KOBIETY, KTÓRE KOCHAMY

Willow Bay

W ciągu ostatnich trzydziestu lat zawodowe drogi Willow Bay jako pełnej sukcesów modelki i dziennikarki wielokrotnie się krzyżowały. "Ukończywszy drugą klasę szkoły średniej, udałam się do redakcji czasopisma Seventeen na rozmowę w sprawie stażu" - Bay wspomina początki swoich dziennikarskich aspiracji. Redaktor powiadomił mnie o braku miejsc dla stażystów wtrącając jednak chytrze "ale mogłabyś się nam przydać jako modelka". W tym samym dniu - opowiada Bay - "pomaszerowałam Trzecią Aleją do agencji Ford Models, gdzie podpisałam kontrakt. Tak zaczęła się moja kariera w modelingu".

Estée spojrzała na mnie i rzekła … "Nie spiesz się z zamążpójściem." To była doskonała rada.

Piękna blondynka o typowo amerykańskiej urodzie dorabiała jako modelka w przerwach wakacyjnych podczas edukacji w Phillips Andover Academy, a następnie na Uniwersytecie Pensylwanii dopóki "szczęśliwy zbieg okoliczności" nie zetknął jej z Estée Lauder. Jak wspomina z uśmiechem, jej współlokatorka z akademika spotykała się z wnukiem Estée Lauder.

"Skończywszy studia na wydziale biznesu, nadal myślałam, że chcę zostać reporterką" - opowiada Bay, która, z uwagi na doświadczenia zdobyte w trakcie sesji zdjęciowych dla Estée Lauder (w ramach pierwszej kampanii reklamowej perfum Beautiful wcieliła się w rolę panny młodej), postanowiła rozpocząć karierę jako reporterka telewizyjna.

Przedzierzgnięcie się z modelki w poważną dziennikarkę nie było łatwe - przyznaje. "Nawet mimo świeżo zdobytego tytułu MBA, nikt nie będzie traktował Cię poważnie" - ostrzegał agent dowiedziawszy się o jej planach. Nie powstrzymało to jednak Willow, która obecnie ma 50 lat. Zrealizowawszy kilka zleceń dotyczących stylu i podróży oraz zaliczywszy niezwykle udany występ w charakterze współprowadzącej NBA Inside Stuff - legendarny program sportowy z lat 90-tych emitowany przez stację NBC - Bay rozpoczęła pracę jako specjalna korespondentka Bloomberg Television, pojawiając się również w licznych programach CNN, w tym w popularnym "Moneyline".

Poniżej zamieszczamy wywiad, w którym spełniona matka dwojga dzieci i świeżo mianowana dyrektor Annenberg School of Journalism przy Uniwersytecie Kalifornijskim dzieli się z nami wskazówkami dotyczącymi makijażu przed kamerą, opowiada o zmianach wywołanych przez technologię cyfrową oraz - dla urozmaicenia - o koszykówce.

EL: Korzystałaś z kosmetyków Estée Lauder przed wejściem do naszej "rodziny"?

WB: Korzystałam i korzystam do tej pory. Jednak moim ówczesnym znakiem rozpoznawczym - szczególnie w telewizji - był odcień szminki zwany Golden Wash. W końcu został on wycofany ze sprzedaży, ale wszędzie na niego polowałam i przechowywałam ostatnie sztuki w lodówce. Stosowałam go na każdą szminkę, którą malowałam usta, by subtelnie stonować kolor i nadać wargom delikatny, jasny połysk.

EL: Dziennikarki prezentujące wiadomości są często krytykowane za przesadny makijaż. Stosowałaś jakiekolwiek sztuczki opanowane na sesjach dla Estée Lauder zaczynając pracę w telewizji?

WB: Bardzo dokładne rozprowadzanie, rozprowadzanie i jeszcze raz rozprowadzanie kosmetyków, a do tego bardzo lekki sypki puder, który stosuję do tej pory. Poza tym porzuciłam blask na rzecz neutralnych odcieni. Współczesne dziennikarki nakładają niekiedy na powieki tak dużo perłowych cieni, że w świetle fleszy wyglądają naprawdę groteskowo.

EL: Jako kobieta i w dodatku przez długi czas osoba publiczna, jak podeszłaś do nieuniknionego procesu starzenia się?

WB: W miarę upływu czasu coraz większą rolę zaczęły w moim życiu odgrywać zdrowy tryb życia i sprawność fizyczna. Odnośnie starzenia się, kieruję się zasadą "walcz o to, co leży w Twoim zasięgu, a resztę przyjmij z wdziękiem, a nawet dumą." Nie jest to łatwe, ale nie niemożliwe.

Odnośnie starzenia się, kieruję się zasadą "walcz o to, co leży w Twoim zasięgu, a resztę przyjmij z wdziękiem, a nawet dumą."

EL: Opowiedz nam coś więcej o sześciu latach spędzonych w roli ambasadorki Estée Lauder

WB: Pamiętam jak w ramach rozpoczętej w 1985 r. kampanii Beautiful - jednych z najpopularniejszych perfum w historii marki - wyruszyłam w trasę marketingowo-promocyjną z Estée Lauder. Głównym motywem tej kampanii był ślub i doskonale pamiętam, jak przechodziłam przez nowojorską Piątą Aleję w drodze z Saksa na jakiś bankiet, a Estée prowadziła mnie za rękę! Oto jedna z najpotężniejszych kobiet w branży trzyma mnie za rękę, gdy w pełnym ślubnym rynsztunku przechodzę na drugą stronę Piątej Alei! To było zabawne i przerażające zarazem. Pamiętam też Andy Warhola pstrykającego zdjęcia swoim małym aparacikiem oraz Estée pytającą mnie, czy mam chłopaka. Właściwie nie użyła słowa "chłopak" tylko jakiegoś zabawnego staromodnego określenia w rodzaju "absztyfikant" lub "zalotnik". Nie pamiętam, co jej dokładnie odpowiedziałam, pamiętam jednak, że szybko na mnie spojrzała mówiąc: "Wspaniale, słonko, ale nie spiesz się z zamążpójściem". To była doskonała rada. Sama możliwość obserwowania jej w akcji była jednym z najważniejszych wydarzeń w mojej karierze.

Willow w wersji glamour na czerwonym dywanie.

EL: Dlaczego postanowiłaś wrócić do dziennikarstwa mimo wielkiego sukcesu w świecie mody?

WB: Uświadomiłam sobie, że być może jest już za późno na zostanie dziennikarką, ale jedno wiedziałam - chcę nadać jakiś kierunek mojemu życiu zawodowemu. Wyznałam mojemu agentowi, że zastanawiam się nad karierą dziennikarki specjalizującej się w sprawach gospodarczych, a on tylko się roześmiał. "Nie lepiej rozpocząć karierę w świecie mody, gdzie masz już wyrobioną markę i gdzie będzie Ci o wiele łatwiej zdobyć zlecenia, doświadczenie i wiarygodność?". Więc zaczęłam pracować jako ktoś w rodzaju dziennikarki modowej przygotowując materiał do telewizji śniadaniowej. Nienawidziłam tego z całego serca, ale muszę przyznać, że było to cenne doświadczenie. Później zrealizowałam kilka zleceń z innych obszarów - zatrudniono mnie przy realizacji programu dla Travel Channel, a następnie przyjęto do NBA Inside Stuff.

EL: Które z wykonywanych zadań było Twoim ulubionym?

WB: Największym wyzwaniem, a zarazem źródłem największej satysfakcji były dla mnie wiadomości gospodarcze. To był mój ulubiony rodzaj pracy. Tempo zmian zachodzących w obszarze technologii, gdzie spędziłam większość mojej reporterskiej kariery, nigdy nie było równie szybkie, więc bycie na bieżąco a nawet o krok przed kolejnymi zmianami okazało się nie lada wyzwaniem. Dogłębne badanie firmy i struktury jej zarządu, niezbędne do przeprowadzenia dobrego wywiadu na żywo to również wielkie wyzwanie, ale zarazem źródło niemałej satysfakcji. Nie ulega jednak wątpliwości, że najlepiej bawiłam się na planie Inside Stuff.

EL: Okres, w którym tam pracowałaś zbiegł się w czasie ze złotą erą koszykówki - Michael Jordan, Dream Team! W dalszym ciągu interesujesz się koszykówką?

WB: Jasne, wprost żyję występami moich ulubionych drużyn - New York Knicks i Los Angeles Clippers, a moi dwaj synowie są fanatykami koszykówki. Nie mogę się z nimi równać pod względem liczby obejrzanych meczów i niesamowitej znajomości statystyk.

EL: Jako nowo mianowana dyrektor Annenberg School of Journalism na Uniwersytecie Kalifornijskim masz bezpośredni wpływ na kształcenie nowej generacji przyszłych dziennikarzy. Co według Ciebie odróżnia dobrego dziennikarza od dziennikarza genialnego?

WB: Największymi od dawien dawna atutami wspaniałego dziennikarza są niewyczerpana ciekawość, determinacja w dochodzeniu do prawdy oraz odwaga w jej wyjawieniu, uczciwe przyjrzenie się faktom i przyznanie do własnych uprzedzeń oraz niesamowita precyzja. Cechy te zawsze były niezwykle ważne, choć w dzisiejszych czasach dołącza do nich biegłość i otwartość na nowe technologie oraz umiejętność szybkiego reagowania na błyskawicznie zachodzące w środowisku dziennikarskim zmiany.

EL: Czy Twoim zdaniem jesteśmy świadkami zmierzchu słowa drukowanego?

WB: Niewątpliwie technologia cyfrowa nadaje ton tej branży. Zdradzę Ci jednak mój mały, brudny sekret: nie wyobrażam sobie życia bez gazety - drukowanej gazety, którą trzymam w ręce. Dla mnie druk wciąż żyje i ma się dobrze.

Produkty z artykułu

Top